Święta, święta i po świętach.
Marzyliśmy o ciepełku, kolorkach, słoneczku.
A tu aura spłatała nam figla.
Po pierwszy okrzyku " nie do wiary!", przeszliśmy do porządku dziennego.
Po wielkanocnym śniadaniu było lepienie bałwana.Wujek Tomek bardzo się postarał.
A potem szukanie zajączka.
Trochę utrudnione, bo gałązki ośnieżone uginały się bardzo nisko.
Trochę utrudnione, bo gałązki ośnieżone uginały się bardzo nisko.
Ale nasz mały szperacz, poradził sobie z tym znakomicie.
To nic, że raz po raz za kołnierz wsypywały mu się wcale nie małe ilości śniegu.
Radości było wiele.
Nie wiem kto miał więcej uciechy - Kubuś czy towarzyszący mu dorośli.
Nie wiem kto miał więcej uciechy - Kubuś czy towarzyszący mu dorośli.
Czasami przeszkody były bardzo trudne ale za to jak bajecznie.
No i nasz bohater z zajączkowymi skarbami.
A potem jeszcze mała penetracja ogrodu.
I powrót do domu.
Ptaki ze zdziwieniem zaglądały z ośnieżonych gałązek.
I czekały, by nikt nie przeszkadzał im w drodze do karmnika.
Takie inne w tym roku były święta.
Ale czy było żle?
PS Ten post ze szczególną dedykacją dla cioci Oli.
Zapewne nie, było super, bo widoki cudne. U mnie też było pięknie tylko nie te święta ha!ha!....Kubuś miał wiele radości...pozdrawiam ....
OdpowiedzUsuńA może to wszystko przez prima aprilis?
OdpowiedzUsuńKurcze.....
OdpowiedzUsuń...ale biało!!!
U mnie nie ma śniegu,ale chłodno jest....
Pozdrawiam...........
Ciekawe doświadczenie: szukać "zajączka" w zwałach śniegu;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam poświątecznie.
Dziękuję za odwiedziny i zyczenia i chociaż już nie świątecznie ale serdecznie zyczę wszystkiego dobrego na te normalne dni. Fajnie się słucha pełni lata , gdy za oknem śnieżyca znów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń